5 książek i komiksów, które powinno sfilmować HBO

„Grę o tron” oglądali już niemalże wszyscy. To według rankingów najchętniej piracony współczesny serial. Każdy więc się chyba zgodzi, że HBO robi dobrą robotę, przenosząc powieści George’a R.R. Martina na mały ekran. Wszystko tu jest na swoim miejscu, a efektowność cieszy oczy lepiej niż w niejednym filmie. Stąd nasz pomysł, by stacja HBO nie kończyła swojej historii z adaptacjami na „Grze o tron”. Znajdzie się bowiem jeszcze co nieco do zaadaptowania.
Sandman Fantastyczno-obyczajowa saga Neila Gaimana pt. „Sandman” to jak się patrzy gotowy materiał na serial dla wprawnego twórcy. Owa seria komiksów uważana jest obecnie za jedną z najbardziej oryginalnych, artystycznych i ambitnych komiksów wszech czasów. Głównym bohaterem jest tu władca krainy marzeń, który po latach niewoli musi odbudować swoje zniszczone królestwo. „The Sandman” to bogate uniwersum, wysublimowana mieszanka gatunków i potężny klimat.
Mroczna Wieża, Stephen King Za ekranizację “Mrocznej Wieży” co chwilę ktoś się bierze, by potem zrezygnować. Są śmiałkowie, którzy myślą o przeniesieniu sagi Stephena Kinga na duży ekran – my jednak, ze względu na jej objętość, proponowalibyśmy raczej serial. I nie obrazilibyśmy się, gdyby pomysł ten podchwyciła stacja HBO. Klimatyczna opowieść o ostatnim rewolwerowcu to również wybuchowa mieszanka gatunków: doszukamy się tu elementów fantasy, horroru, westernu czy dramatu obyczajowego. Wszystko da się zrobić. Szkoda tylko, że Clint Eastwood jest już za stary, by zagrać główną rolę.
Kaznodzieja A było już tak blisko. W 2006 roku Mark Steven Johnson i Howard Deutch ogłosili, że stworzą dla HBO serial na podstawie komiksu „Kaznodzieja”. Przygotowano już nawet scenariusze i konspekty. Projekt jednak został przez telewizję anulowany, ze względu na mroczne i brutalne pomysły jego twórców. Za to otrzymaliśmy nijaką wersję kinową „Księdza”, bez polotu i bez odpowiedniego klimatu. Tymczasem materiał jest naprawdę świetny. Kaznodzieja –alkoholik poszukujący boga, który dał dyla? To idealna postać na bohatera serialowego. Szczególnie, że komiks dysponuje nieziemskim klimatem.
Diuna, Frank Herbert W oparciu o „Diunę” powstawały już filmy. W 1984 roku wziął się za nią David Lynch, potem na ekran weszły dwa miniseriale. Jednak wciąż czuć niedosyt, a genialny materiał nie został jeszcze wyczerpany. To jedna z bardziej monumentalnych sag science-fiction i całe złoża dobrych, serialowych odcinków. Rzecz opowiada o losach planety Arrakis zwanej Diuną, która jest źródłem tak zwanego melanżu – substancji przedłużającej życie i pozwalającej przewidywać przyszłość. Świat tu wykreowany jest na tyle oryginalny i świeży (do dziś ani trochę się nie zestarzał), by móc z powodzeniem przyciągnąć nas przed ekrany.
Dworzec Perdido, China Mieville China Mieville to jeden z najbardziej utalentowanych współcześnie pisarzy literatury science-fiction. Dowodem na to jest choćby jego genialny steampunko-fantastyczny „Dworzec Perdido”. Rzecz opowiada o metropolii przyszłości, gdzie obok siebie żyją przedstawiciele wielu ras na czele z ludźmi i mutantami. Ten świat wygląda naprawdę źle jest zanieczyszczony, zniszczony, chaotyczny, rządzony z pomocą brutalnej milicji. Ponury, makabryczny wydźwięk, przebogate realia, niesamowite konstrukty, fantastyczne postacie, a do tego wciągająca fabuła. Czego więcej wam potrzeba, drogie HBO?