2013.03.11// D. Jędrzejewska
Biblioteka Narodowa znowu zagrzmiała. Zaledwie parę dni temu pojawiły się w sieci kolejne wyniki badań dotyczących czytelnictwa. Nie brzmią optymistycznie. Są tacy, którzy twierdzą nawet, że to, co podaje Biblioteka Narodowa, jest zatrważające. Już podniosła się dyskusja, mądre głowy biją na alarm, aktywni czytelnicy lamentują. O co to całe halo? Otóż, według dostępnych w internecie wyników, ponad 60% Polaków nie miało w 2012 roku styczności z żadną książką. Połowa Polaków natomiast nie sięgnęła nawet po tekst dłuższy niż trzy strony. I co teraz?
Biblioteka Narodowa razem z TNS Polska przebadała stan czytelnictwa na grupie trzech tysięcy Polaków. To kolejne już takie badanie, wyniki jednak są gorsze niż ostatnio. W 2010 roku dowiedzieliśmy się bowiem, że po książkę nie sięgnęło aż 56 procent Polaków. Tym razem badania przeprowadzone były bardziej szczegółowo. 53 procent badanych odpowiedziało, że owszem, w 2012 roku nie przeczytało żadnej książki, ale tak naprawdę – nigdy nie czytało lub sięgało po książki jedynie w związku ze szkolnym obowiązkiem. Z kolei 47 procent, z których większość to ankietowani z wykształceniem wyższym, przyznało, że dawniej zdarzało im się sięgać do książki, dopiero teraz nie czytają kompletnie nic.
Komentatorzy badań właśnie tym faktem są najbardziej przerażeni. Człowiek, który kończy studia, nie czyta? Czy może w takim razie aspirować to intelektualnej elity kraju? Logika podpowiada, że nie za bardzo. Niepokojąca jest również tendencja do jawnych, antyczytelniczych deklaracji przez młodych, który swoją niechęć do książek traktują jako pewien sposób na życie, bez kompleksów dają do zrozumienia: „a po co mi książki?”. Nie odczuwają nie tylko potrzeby sięgnięcia po książkę, ale i wstydu z zaniedbywania tej kulturalnej aktywności. W internecie pojawiają się interpretacje tejże postawy, utożsamiające ją z pokoleniem urodzonym po 1989 roku (tzw. „pokoleniem gimnzajum”), które wychowywało się wraz z nadejściem nowych technologii.
Internet to jednak niejedyna przyczyna takiego stanu rzeczy. Mówi się, że za spadek popularności czytelnictwa wśród młodzieży odpowiadają przede wszystkim rodzice, którzy nie przekazali swoim pociechom, że książki warto czytać i że są one podstawowym składnikiem prawidłowego rozwoju. W domu, w którym nie czuć ducha książek, trudno o „odchowanie” aktywnego czytelnika. W ten właśnie sposób czytelników, którzy czytają powyżej sześciu książek rocznie, mamy w Polsce zaledwie 11 procent, a jeszcze w latach 1994-2004 było ich 22-24 procent.
W dobie Internetu coraz trudniej skupić się nam na tekście. Dlatego też nie czytamy dłuższych niż trzy strony tekstów. Jeżeli już po nie sięgamy, przeważnie staramy się wyłapać jedynie najważniejsze informacje, opuszczając całe jego partie. Stąd też tendencja do czytania książek zaledwie do połowy lub we fragmentach. Za lekturą nie idzie również głębsza refleksja, a zdolność do koncentracji wciąż spada. Czy to znaczy, że regularnie głupiejemy? Co będzie dalej? O tym poinformuje nas Biblioteka Narodowa zapewne za kolejne dwa lata.