"Gra o tron" - czy nadal ją lubimy?

Finał piątego sezonu „Gry o tron” już za nami. Jak było? Oczywiście szokująco, do czego zdążyliśmy się już przecież przyzwyczaić. Czy to jednak wystarczy, by utrzymać popularność serialu na stałym poziomie? Trudno określić, szczególnie, że dalsze losy bohaterów tym razem są zupełnie nieodgadnione – wszak wreszcie doczekaliśmy momentu, w którym serial dogonił książkę. I co teraz? Piąty sezon „Gry o tron” połączył w sobie wydarzenia, które George R.R. Martin zawarł w czwartej i piątej części serii – „Uczcie dla wron” oraz „Tańcu ze smokami”. Opisane w tych książkach wydarzenia rozgrywają się niemal jednocześnie, poświęcone są jednak innym bohaterom. Tymczasem scenarzyści HBO postawili na chronologiczne odtworzenie fabuły, adaptując naraz obie części.
I tak wiedza wiernych czytelników serii nareszcie zrównała się z wiedzą fanów samego serialu. Dzisiaj obie grupy stoją przed tym samym wielkim znakiem zapytania - nikt nie ma przewagi i nikt nie może spoilować. Nie da się ukryć, że tym razem fani serii nie byli tak samo zachwyceni jak w przypadku poprzedniego sezonu. Wpłynęły na to dwa fakty. Po pierwsze: piąty sezon przez ponad połowę odcinków wyraźnie zawiewał nudą, wydawał się mniej pieczołowicie skonstruowany i nie angażował tak jak poprzednie. Po drugie zaś: zewsząd dało się usłyszeć głosy niezadowolenia, że scenarzyści zbyt oderwali się od książkowego oryginału, wiele rzeczy pozmieniali, inne – bardzo ciekawe – pominęli. Rozczarowanie to miały ukoić trzy ostatnie odcinki, w których akcja wyraźnie przyspiesza, przeplatając się z niemałymi zaskoczeniami, a nawet szokującymi scenami. W powietrzu pojawił się jednak ferment – czy formuła się już wyczerpała? Czy nadszedł ten straszny moment, w którym „Gra o tron” po prostu zaczęła nas nudzić? Niepokojący dla dalszych losów serialu wydaje się również fakt, że George R.R. Martin najprawdopodobniej nawet nie zdąży skończyć kolejnej części książki, „Wichrów ziemi”, przed startem kolejnego sezonu. Pod koniec zimy Dan Weiss i David Beinoff, scenarzyści serialu, debatowali na ten temat w Oxford Union i uspokajali fanów: „Na szczęście rozmawialiśmy o tym z Georgem od dawna, odkąd wiedzieliśmy, że może się to zdarzyć, i wiemy, jak się mają sprawy potoczyć. I tak ostatecznie w wielu miejscach spotykamy się tam, gdzie podąża George. Może wystąpić kilka różnic, ale ogólnie idziemy w tym samym kierunku. Chcielibyśmy, by było kilka rzeczy, których nie będziemy spoilować, ale jesteśmy trochę między młotem a kowadłem. Serial musi trwać… i to jest to, co zamierzamy dalej robić”. Tymczasem wiele się mówi o tym, że pisarz coraz mniej angażuje się w prace nad scenariuszem, często zostawiając producentom wolną rękę. Wszak musi się skupić przede wszystkim na tym, co robi najlepiej: na pisaniu.

Martin zaznacza jednak, że nawet jeśli emisja serialu zakończy się, zanim ostatnie tomy „Gry o tron” zadebiutują w księgarniach, nadal będzie on w stanie zaskoczyć swoich czytelników. I w tym względzie nie ma się co sprzeczać – choć serial odkrywa główne, zwrotne elementy fabuły – jak na przykład zgony głównych bohaterów – książki wciąż są znacznie bardziej pojemne fabularnie i proponują takie wątki, postacie, historie i rozwiązania, którym nie tylko nie śniło się „oglądaczom” serii, ale i z których można by nakręcić kolejny serial.