Imany - o modelce, która została piosenkarką

„You Will Never Know” Imany to piosenka, którą potrafi zanucić niemalże każdy z nas. Głęboki głos, wrodzony liryzm i muzyczna wrażliwość – tym charakteryzuje się działalność pięknej dziewczyny, niegdyś nowojorskiej modelki, która nie tak dawno podbiła rynek muzyczny. Wystarczy na nią spojrzeć, by się domyślić, że została stworzona do tego, by robić jej zdjęcia. Mimo świetnie rozwijającej się kariery w modelingu, postanowiła porzucić swoje zajęcie i postawić wszystko na jedną kartę. Bez doświadczenia i znajomości spakowała walizki, by jako 28-latka przyjechać z Nowego Jorku do Paryża. Tak zaczęła się jej właściwa przygoda. Pierwszy raz została dostrzeżona w wieku 17 lat w paryskim metrze. Tu wypatrzył ją pracownik agencji modelek. Za jego sprawą Imany trafiła do kampanii Calvina Kleina i… Nowego Jorku. W Stanach Zjednoczonych planowała zostać zaledwie trzy tygodnie, osiadła tu jednak na kilka lat. Prócz podpisywania kolejnych kontraktów i udziału w kolejnych sesjach zdjęciowych, zainwestowała w coś, co kochała od zawsze – w muzykę.
Dlatego zapisała się na lekcje śpiewu. Od małego śpiewała przed lustrem, choć brakowało jej odwagi, by kiedykolwiek popisać się swoim talentem publicznie. Wkrótce zapragnęła czegoś więcej. Nie chciała być jednak jedną z tych modelek, które na chwilę pojawiają się na scenie, nagrywają jedną płytę lub teledysk, a potem odchodzą w niepamięć, z kolei ich przygoda z muzyką szybko zyskuje miano epizodu, staje się ledwie kaprysem. Dlatego o pomoc poprosiła swoją siostrę, Fatou. Długo jej to zajęło – aż przez sześć miesięcy pomysł ten kiełkował jej w głowie, ale ze względu na strach przed odmową, nie wychodził na jaw. Fatou okazała się jednak wyrozumiała – zgodziła się zostać menadżerką utalentowanej siostry. Pierwsze koncerty Imany były bardzo skromne – wokalistka śpiewała zaledwie dla 30-osobowej publiki. Na jednym z takich występów pojawił się Malick Ndiaye, senegalski producent, który zachęcił początkującą wokalistkę do zrobienia kolejnego kroku – nagrania debiutanckiej płyty. Udało się - "Shape of a broken heart" zasiliło sklepowe półki na trzy lata po tym, jak Imany podjęła decyzję o śpiewaniu. Folk-soulowe piosenki śpiewane seksownym, głębokim głosem okazały się w całej Europie wielkim hitem – także u nas, w Polsce. Wraz z nimi przyszedł czas na sławę i rozpoznawalność. Imany imponuje skromnością. Mimo że jej się poszczęściło, ma niezbite dowody na swój talent, determinację, upór i pracowitość, a także ma coś więcej – niezwykłą urodę, wdzięk i urok osobisty, nie żyje szumnie i nie popada w samozachwyt. W jej osobistej hierarchii to rodzina jest na pierwszym miejscu. Dowodzi tego choćby jej instagramowe konto, gdzie nie uświadczymy „popisówki” i licznych zdjęć w bikini, a masę rodzinnych fotografii i relację z fascynującego, acz spokojnego, życia codziennego. Dziś o Imany mówi się jako o spadkobierczyni i kontynuatorce działalności takich gwiazd, jak: Billie Holiday, Nina Simone oraz Tracy Chapman. Jej pseudonim w języku suahili odznacza "nadzieja", co świetnie ilustruje jej karierę – rozpoczętą właśnie z głębokiej nadziei na powodzenie. 17 czerwca do sprzedaży trafiła jej druga płyta pt. „Sous les jupes des filles”, która ugruntowała jej pozycję w muzycznym światku. Wciąż mamy ochotę na więcej i liczymy na to, że Imany – niczym niegdyś inna, śpiewająca modelka – Grace Jones - zapisze się historii muzyki grubą czcionką.