James McAvoy - od smarkacza do mutanta

James McAvoy to podobno jeden z najbardziej pożądanych młodych aktorów brytyjskich, a fakt ten męską część widzów może nieco dziwić. Aktor to bowiem bardzo niepozorny, niewielkiego wzrostu, trochę z urody jakby „dziecięcy”, można by powiedzieć, że niemrawo wypada tle najsłynniejszych łamaczy serc niewieścich znanych z kinematografii. Tymczasem dziewczyny szaleją, a James zatacza coraz większe kręgi popularności. Za co go tak lubią? Jakim cudem nazywają go następcą Jude’a Lawa czy Orlando Blooma? To po prostu naprawdę utalentowany chłopak, a co ważne w dobrych filmach grywa. Męska część publiki najbardziej chyba kojarzy go z roli Charlesa Xaviera w przebojowym „X-men: Pierwsza klasa”. Wybór aktora do tej roli był dla niektórych zaskakujący. Xavier do tej pory kojarzył się nam z bardziej monumentalną sylwetką Patricka Stewarta.
McAvoy wypadł jednak zawodowo i charyzmatycznie, był przy tym jednym z jaśniejszych punktów filmu obok Michaela Fassbendera. Zanim jednak zabłyszczał w „X-menach” zagrał parę innych, wyrazistych ról, mocno zaznaczając się w brytyjskiej historii współczesnego kina. Bardzo przejmującą i charakterystyczną rolą w jego dorobku okazał się na przykład występ w dramacie pt. „Ja w środku tańczę”, gdzie wcielił się w rolę młodego chłopaka cierpiącego na dystrofię mięśni. Film spodobał się publice tak bardzo, że zebrał szereg świetnych recenzji widzów na wszelkim możliwych serwisach filmowych. James spodobał się również w roli nieśmiałego geniusza w komedii „Miłosna układanka” (tytuł oryginalny „Starter for Ten”), niegłupiej, błyskotliwej historii. Mniej więcej w tym samym czasie pojawił się również w wiele głośniejszym „Wimbledonie” z główną rolą Kristen Dunst. Jego śmieszna fryzura na tak zwanego „grzybka” i młodzieńczy jeszcze zarost nie wzbudzał damskiego entuzjazmu, ale McAvoy wydał się już interesujący znacznej części publiki, niezależnie od płci. Prócz „Ostatniego króla Szkocji” przyszedł czas na parę filmów kostiumowych w brytyjskim duchu. Po rolach w „Zakochanej Jane”, gdzie partnerował Anne Hathaway, świetnej „Pokucie”, gdzie całował samą Keirę Knightley, aż wreszcie „Ostatniej stacji” z Christopherem Plummerem, pokochały go głównie kobiety.
Przed groźbą zaszufladkowania i zamknięcia go w kategorii kina kobiecego (z podobnym problemem zmagał się niegdyś Colin Firth), uchroniły występy Jamesa w innych produkcjach. Były to na przykład: „Wanted – Ścigani” z Angeliną Jolie czy dramat historyczny „Spisek”. W końcu przytrafili mu się „X-meni”. Co obecnie planuje James McAvoy? W jakim kierunku pójdzie? Jak na razie zaznacza, że jest aktorem kina przede wszystkim brytyjskiego i nieśpieszno mu do Hollywood. Już niedługo zobaczymy go w najnowszym filmie Danny’ego Boyle’a pt. „Trans” (polska premiera w czerwcu), który wydaje się bardziej krwisty, niż cała reszta jego filmografii.
Młody aktor wystąpił tu między innymi u boku Vincenta Cassela. Poza tym już za parę dni odbędzie się światowa premiera kolejnej produkcji akcji z udziałem McAvoya, tym razem pt. „Welcome to the Punch”, gdzie pojawił się w towarzystwie Marca Stronga. Aktor jest jeszcze młody, ma zaledwie 33 lata i prawdopodobnie dużo świetnych ról przed sobą.