2012.03.27// D. Jędrzejewska
Jim Carrey był niepodważalną gwiazd lat 90, kiedy to moda na głupkowate komedie dopiero raczkowała. Nie było jeszcze „American Pie” , Adama Sandlera i ich pochodnych. Świetnie rozwijało się za to kino akcji - świat filmu miał wtedy oblicze Sylvestra Stallone’a czy Bruce’a Willisa, muskuł i ciętych ripost z pistoletem w dłoni.
Tymczasem ludzie chcieli się śmiać. I to nie tylko z inteligentnych dowcipów, z wyważonych, zabawnych i uroczych historii z komedii obyczajowych lat 90. Pragnęli czegoś ”mocniejszego”– Chevy Chase’a w wersji hardcore. Głupkowanie Carreya (podobnie zresztą jak głupkowanie Eddiego Murphy’ego) wstrzeliło się w te oczekiwania i zrobiło furorę. Twarz jak z gumy stała się komediowym numerem jeden – co było zarazem wielkim sukcesem Carreya, ale też stało się jego przekleństwem.
Carrey święcił więc triumfy. Role w filmach „Maska”, „Głupi, głupszy”, „Ace Ventura”, „Kłamca, kłamca” czy „Telemaniak” to jego najbardziej znane występy. Kiedy w 1997 roku okazało się, że Carrey ma zamiar zagrać nie w komedii, wszyscy się zdziwili. Ale jak to? W jaki sposób można patrzeć na niego i się nie zaśmiać? – zachodzono w głowę. Tymczasem najbardziej znany aktor komediowy sprawił nam psikusa.
Wystąpił w „Truman Show”, gdzie zupełnie ograniczył swoje głupkowate miny. Okazało się, że drzemie w nim również talent dramatyczny. Udowodnić miał to jeszcze kilka lat później, w specyficznym kinie Michela Gondry’ego.
W „Zakochanym bez pamięci” zagrała również Kate Winslet, film został doceniony. Aktorkę nominowano do Oscara, niestety o Carrey’u (niesłusznie) mówiło się niewiele. Przyzwyczajeni do jego komediowych ról, nie zauważyliśmy nawet, że Jim Carrey to prawdziwy facet, z krwi i kości. Za to zwrócił na to uwagę magazyn „People”, umieszczając go swego czasu w pierwszej pięćdziesiątce najprzystojniejszych mężczyzn świata.
Dzisiaj Carrey ma już 50 lat. Jego życie nie zawsze miało wiele wspólnego z komedią. Swego czasu aktor wpadł w problemy alkoholowe, licznie romansował, trochę rozrabiał pod tak zwanym wpływem. Jakiś czas temu zmobilizował się jednak, by naprawić swoje życie. Przeszedł na dietę, zaczął uprawiać sport, myśli pozytywnie, znowu wygląda bardzo dobrze. A co z jego karierą?
Niestety role, które wybiera, świadczą, że tak jakby nie potrafił znaleźć sobie miejsca we współczesnym kinie. Jako aktor komediowy nie jest tak popularny jak młodsze pokolenie, choć niejednokrotnie przerasta jego przedstawicieli umiejętnościami.
W zeszłym roku zagrał główną rolę w „Pan Propper i pingwiny”, średniawej komedii Marka Watersa, wcześniej widzieliśmy go w takich produkcjach, jak: „Jestem na tak” czy „Opowieść wigilijna”.
Carrey przyznaje, że ambitne kino nie jest jego domeną. Wybiera z niestety nielicznych propozycji to, co go naprawdę ujmie i zauroczy. W jego filmowych planach widnieją: musical sportowy „Damn Yankees”, komedia o magikach „Burt Wonderstone” oraz film biograficzny o dziennikarzu Robercie Ripleyu. Życzymy powodzenia, panie Carrey! Wszak życie ponoć dopiero zaczyna się po 50.