Noomi Rapace - twarda Szwedka w Hollywood

To ona jeszcze przed Rooney Marą i hollywoodzką adaptacją „Millenium” wcielała się w role twardej i ekscentrycznej Lisabeth Salander w szwedzkim jej pierwowzorze. Była przekonująca, niektórzy twierdzą, że lepsza niż muza Finchera, dlatego przyuważyło ją Hollywood. Od tamtej chwili robi zawrotną karierę, grając u reżyserów wyrazistych i uznanych. Zaliczyła już role u Ridleya Scotta, Guyego Ritcheigo czy Briana De Palmy. Przeważnie gra twarde babki w mocnych filmach. Choć nie jest do końca chłopczycą. Gdy przychodzi na castingi, często spotka ją zdziwienie odbiorców – Noomi Rapace prywatnie jest nie tylko bardzo kobieca, ale i drobna. Mierzy niespełna 160 centymetrów wzrostu. Ma jednak mocny charakter. Wynika to trochę z jej przeszłości. Wychowała się bez ojca, który porzucił jej rodzinę, gdy była jeszcze mała. Nie potrafiła tego zrozumieć, obmyślając w głowie zemstę – czuła się bowiem niesprawiedliwie potraktowana. Wraz z wiekiem złość i poczucie złego potraktowania ustały, jednak w pewnym stopniu ukształtowały jej osobowość.
Z ojcem zobaczyła się dopiero, gdy ukończyła 19-lat i starała się go zrozumieć. Dzisiaj, mimo że zarabia niezłe sumy, stara się żyć normalnie. Nie otacza się asystentami, prowadzi normalne życie, osobiście odwożąc syna do szkoły i samodzielnie robiąc zakupy. Oczywiście łatwiej jej o to w rodzinnej Szwecji, a przecież do Hollywood wsiąknęła – na to wygląda – na stałe. Niedługo po skandynawskiej wersji trylogii „Millenium” na podstawie bestsellerowej prozy Stiega Larssona zagrała w dwóch wielkich hitach. Był to oczywiście „Sherlock Holmes: Gra cieni”, gdzie miała okazję pojawić się u boku Roberta Downeya Jr oraz Jude’a Law, a także głośny „Prometeusz” z Charlize Theron i Michaelem Fassbenderem. Oba filmy miały świetną oglądalność, rozpisywała się o nich prasa, krytycy chętnie brali je na tapetę. Twarz Noomi Rapace stała się mocno rozpoznawalna, a aktorka dorobiła się sporego grona fanów na całym świecie. Zachęceni niebanalną osobowością aktorki z pewnością ruszyli do kina na jej najnowszy film pt. „Dead Man Down”. To thriller, w którym zagrała z Colinem Farrellem. Wcieliła się tu w rolę kobiety, która wraz z pewnym pracującym na zlecenie mafii zabójcą, szuka zemsty. Kiedyś była piękna, teraz została oszpecona. Ponoć aktorka sama poleciła charakteryzatorom, by dodali na jej twarzy więcej blizn.
Rapace nie boi się odważnych metamorfoz i wyrazistych ról. Bez obaw wchodzi w ludzkie dramaty, nie zabiega o to, by zostać kolejną seksbombą Hollywood. Tych bowiem fabryka marzeń ma na etacie aż nadmiar. Woli być wyrazista, intrygująca, a nawet może i straszna. Film zadebiutował w Stanach Zjednoczonych z początkiem marca, nie wiadomo, kiedy dotrze do Polski. Interesująco się przedstawiają również pozostałe role aktorki. Ta zaliczyła już jedną na przykład w thrillerze erotycznym pt. „Passion” w reżyserii Briana De Palmy. Stworzyła tu niezwykle emocjonujący i pełen namiętności duet z Rachel McAdamas.
Tym razem to jednak ona zagrała tą naiwną i tą dającą się wykorzystać. Kolejnym projektem, w którym wystąpi, jest kryminał pt. „Animal Rescue” z Tomem Hardym, gdzie ponownie wcieli się w kobietę po traumatycznych przeżyciach. Z kolei niedługo potem zobaczymy ją w „Child 44” opowiadającym o serii tajemniczych morderstw w Związku Radzieckim w latach 50. Rzecz również zapowiada się wyraziście. Wydaje się więc, że Rapace ma już wytyczoną ścieżkę kariery. Niemniej jednak istnieje podejrzenie, że jeszcze nie raz nas zaskoczy.