2013.12.02// D. Jędrzejewska
Remake to nie tylko przeróbka, to także samoistne dzieło, które potrafi godnie zawalczyć o Oscary. Udowodniła to chociażby "Inflitracja" Martina Scorsese. Media przypuszczają jednak, że w szranki o Nagrody Akademii nie stanie remake słynnego azjatyckiego filmu, czyli nowa wersja „Oldboya" w reżyserii Spike'a Lee. Początkowo wydawało się, że może być zupełnie inaczej - wszak reżyser, który wziął się z bary z "Oldboyem" jest cenionym twórcą w środowisku. Tymczasem jego film nie wywołał entuzjazmu wśród krytyków, a recenzje największych gazet wskazują na wiele uchybień. Natomiast oryginał swego czasu został okrzyknięty kinematograficznym geniuszem.
Lekceważąco do nowego "Oldboya" podeszła również amerykańska publika. I choć jeszcze przed premierą mówiło się o oscarowych szansach (przede wszystkim ze względu na renomę reżysera), dziś wydają się one bardzo mizerne. Do polski "Oldboy" trafi 6-go grudnia. W głównych rolach zobaczymy: Josha Brolina, Elizabeth Olsen i Samulea L. Jacksona. Wtedy i nam przyjdzie skonfrontować oryginał z amerykańską przeróbką.
Warto wspomnieć, że w tym roku większe szanse na Oscary daje się innemu remake'owi, filmowi „Sekretne życie Waltera Mitty" z Benem Stillerem (polska premiera 17 stycznia). Jak na razie są one jednak czysto teoretyczne.