"Płomień Crossa" - kolejne porno dla "mamusiek"

Gospodyniom na całym świecie wyraźnie czegoś brakuje. Wychodzi na to, że niestety panowie w przeciętnych domach, na przeciętnych osiedlach, w przeciętnych rodzinach nie potrafią zadowolić w łóżku rozochoconych, pełnych seksualnych pragnień partnerek. Skąd to twierdzenie? Najlepszym ku temu dowodem jest ostatnia rewolucja, która dokonała się na rynku książek. Panie tłumnie pobiegły do księgarń, by potem w domowym zaciszu zaczytywać się nie w romansach (jak to było kiedyś), nie w obyczajówkach, ale… w książkach pornograficznych! Każdy kto choć trochę interesuje się literaturą wie, że niekwestionowanym bestsellerem ostatnich dni jest o wątpliwej wartości książka autorstwa E.L. James pt. „50 twarzy Greya”. I choć krytyka grzmi, grzmią i czytelnicy – że to chłam, że nie ma żadnej wartości, że źle napisany – żadna z tych opinii nie przeszkadza paniom domu z wypiekami na twarzy wertować tę właśnie pozycję. Fabuła jest prosta do bólu, za to ilość dobitnie i twardo opisanych scen seksu powala na kolana. Teraz panie na całym świecie, kładąc się do łóżka, śnią jednym wielkim zbiorowym snem o seksie nie z tej ziemi i o przystojnym partnerze milionerze, który przywiąże je do łóżka i zrobi z nimi dosłownie wszystko. Niektórzy łudzili się, że „50 twarzy Greya” to jednorazowy wybryk czytelniczych fascynacji. Nic bardziej mylnego. Znalazła się i następczyni. Amerykanka japońskiego pochodzenia, autorka kobiecej literatury, Sylvia Day, również zachciała stworzyć swoją własną erotyczną trylogię. Napisała więc „Dotyk Crossa”, „Płomień Crossa”, a na samym końcu „Entwined wit You”. Ebook jednej części trylogii od początku października znalazł aż 450 tysięcy nabywców w USA. Z kolei pierwszy tydzień publikacji książki w Wielkiej Brytanii przyniósł aż 80 tysięcy chętnych kupna klientów – tym samym powieść zyskała sobie miano trzeciej powieści pod względem najlepszej sprzedaży w pierwszym tygodniu. Przed nią uplasował się jedynie „Trafny wybór” Rowling oraz „Kod Leonardo Da Vinci” Dana Browna. Sylvia Day utrzymuje, że jej historia jest zupełnie autorska, a jedyne, czym się podczas pisania inspirowała, to stare romanse. Tymczasem fabuła wygląda dziwnie znajomo – znowu mamy niewinną dziewczynę i niesamowicie bogatego, zblazowanego mężczyznę po przejściach. Skojarzenia automatycznie wędrują ku „50 twarzy Greya” – nie przeszkadzają one jednak chętnym wrażeń czytelniczkom, które bez mrugnięcia okiem postanowiły nabyć kolejne erotyczne przygody nowej młodej bohaterki. I co myśleć o tym zjawisku? Krytycy załamują ręce, choć wydaje się, że mogą z niego wyniknąć niebanalne korzyści. Korzyści dla życia ludzkiego. Kulturoznawcy w Stanach Zjednoczonych przewidują już, że tak ogromne zainteresowanie powieściami erotycznymi przyczyni się do wzrostu liczby noworodków. Wskazuje na to proste równanie – więcej zainteresowania seksem, więcej seksu, więcej ciąż, więcej noworodków. E.L. James a teraz Sylvii Day już przypisuje się zasługi w odnawianiu erotycznych więzi w małżeństwach pełnych stagnacji i frustracji. Z kolei brytyjskie sklepy z erotycznymi gadżetami już chwalą się wzrostem sprzedaży pejczy, batów, opasek na oczy i kajdanek.