Samotność w kosmosie lub na oceanie - filmy jednego aktora

To prawdziwe aktorskie wyzwanie, kiedy twórcy filmowi dają szansę wystąpić w takiej produkcji. Scenariusz w każdym przypadku zakłada minimalizm: jeden aktor i walka z żywiołem lub innymi, nieprzyjaznymi okolicznościami . Jeden aktor, który przez ponad godzinę musi sam, bez wsparcia bogatej obsady przekonać do siebie publikę i udowodnić swój talent. W ostatnich latach kilku znanych aktorów podjęło się tego wyzwania. Z jakim skutkiem?
All Is Lost Zacznijmy od najświeższego przykładu. Oto na ekran w widowiskowy sposób wraca Robert Redford, grając w minimalistycznej produkcji młodego twórcy. J.C. Chandora, znanego wcześniej z przejmującego dramatu pt. „Chciwość”, w którym wystąpiły takie gwiazdy, jak: Kevin Spacey, Demi Moore czy Jeremy Irons. Rzecz wówczas zdobyła entuzjastyczne recenzje i pozwoliła mieć nadzieję, że kolejny film reżysera też będzie interesujący. I był. W obsadzie „All Is Lost” mamy tylko jednego aktora z wielkim nazwiskiem. Wciela się on w postać bezimiennego żeglarza, który poniekąd przez pecha zaczyna się zmagać się na oceanie z nieustępliwymi przeciwnościami losu. Redford w swojej roli wypada wyjątkowo przekonująco. Mimo że przez cały seans nie wypowiada prawie słowa, całą gamę emocji, strach, niepokój, da się wczytać z jego twarzy i ruchów. Za ten występ nominowanego go do Złotego Globu, wielu komentatorów dziwi się, że nie otrzymał nominacji do Oscara.
Cast Away Trzynaście lat przed Redfordem z podobną rolą zmierzył się jeden z najznamienitszych aktorów w historii, Tom Hanks. „Cast Away” to historia współczesnego Robinsona Crusoe, który na skutek katastrofy samolotu ląduje na bezludnej wyspie. W pełnej izolacji od innych ludzi musi podjąć walkę o przetrwanie. Na wyspie spędza cztery lata – to one totalnie go odmienią, poprzewracają dawny system wartości, uformują całkiem innego człowieka. Tom Hanks za rolę w filmie Zemeckisa został nagrodzony Złotym Globem. Brakło jednak szczęścia, by zdobyć Oscara. Przegrał wówczas z Russellem Crowe i pokazem jego umiejętności w pamiętnym „Gladiatorze”.
127 godzin James Franco znany jest z różnorodnych aktorskich wyzwań, często bardzo śmiałych i oryginalnych. Grał już Jamesa Deana, Czarnoksiężnika z Krainy Oz, narkomana, dilera, geja czy Goblina. W filmie Danny’ego Boyle’a pt. „127 godzin” wystąpił w roli alpinisty, który podczas samotnej wędrówki zostaje uwięziony w rozpadlinie skalnej w niedostępnych górach Utah i musi znaleźć sposób, by przetrwać. Scenariusz filmu został oparty na prawdziwych wydarzeniach.
Moon
Kolejna perełka wśród mało znanych filmów. Kolejny popis aktorski. Głównym bohaterem jest tu Sam Bell, który aż trzy lata samotnie przebywa w stacji kosmicznej na Księżycu. Nie ma też żadnego kontaktu z Ziemią. Tuż przed zakończeniem misji odkrywa szokującą rzecz: czyżby przez ten cały czas nie był sam? W głównej roli wystąpił tu znany z interesujących projektów Sam Rockwell. Znamy go między innymi z takich produkcji, jak: „7 psychopatów”, „Kowboje i obcy”, „Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda”, „Autostopem przez Galaktykę”, „Witajcie w Collinwood” czy „Niebezpieczny umysł”. W filmie towarzyszył mu głos Kevina Spacey w roli superinteligentnego komputera.
Pogrzebany
Fabuła „Pogrzebanego” jest nad wyraz interesująca, choć nieskomplikowana. Oto mamy pracującego w Iraku Amerykanina, który zostaje pogrzebany żywcem w trumnie przez grupę Irakijczyków. Jedyne, co posiada, to komórka i zapalniczka. Ma niewiele czasu, by wygrać ze śmiercią i wydostać się na zewnątrz. Film hiszpańskiego reżysera, Rodrigo Cortésa, zdobył przychylne recenzje.
W głównej roli zobaczyliśmy tu aktora, który wcześniej nie kojarzył nam się raczej z brawurowymi popisami na ekranie, Ryana Reynoldsa, znanego z takich filmów, jak: „Green Lantern”, „R.I.P.D. Agenci z zaświatów”, „Zamiana ciał” czy „Amityville”. Trzeba jednak przyznać, że w trumnie sobie poradził.