Sasha Grey - gwiazda porno w industrialu

Duet aTelecine wkrótce zawita do Polski. Wystąpi w październiku na festiwalu Unsound w Krakowie. Za jego koncert dostało się po uszach samemu ministrowi (festiwal współfinansowany jest przez ministerstwo kultury). Bo jakże państwo może przyczyniać się do oficjalnego występu w naszym pięknym kraju gwiazdy porno? Oburzeni nie zawsze jednak zdają sobie sprawę, że Sasha, mimo że przeszłość w przemyśle porno posiada wyjątkowo barwną, to daleko jej do pornograficznych standardów – pustych, plastikowych i „oprawionych” blondynek z cukierkowym makijażem. O Sashy Grey mówi się, że jest hipsterką wśród aktorek porno. Bez wątpienia jest to trafne określenie. Sasha, rozpoczynając pornokarierę, nie zapowiadała się na najlepszą w dziedzinie. Urodą odstępowała od koleżanek po fachu, posiadała raczej chłopięcą sylwetkę i zupełnie inną urodę – taką „mniej porno”. Tymczasem udało jej się zdobyć wiele branżowych nagród (np. za najlepszą scenę oralną). Swoją prestiżową pozycję w branży – jakkolwiek by to nie zabrzmiało w tym kontekście – zawdzięcza wyjątkowej pracowitości i determinacji.
Wyrabiała znacznie większą normę niż koleżanki (udało jej się zagrać w około 300 produkcjach), a do tego nie krępowała się brać udział w scenach, przy których inne wymiękały. Swoje sadomasochistyczne występy traktowała jako wyraz emancypacji (o czym chętnie opowiadała w wywiadach), BDSM jako teatr i przykład wyzwolenia kobiet, a także próbę dotarcia do granic swojej seksualności. Czy zgodzimy się z jej poglądami, czy też nie – musimy przyznać, że jej postać przedstawia się dość niekonwencjonalnie. Dodajmy do tego, że Sasha w mediach zawsze próbowała sprawiać wrażenie intelektualistki. Pytana o zainteresowania opowiadała o swojej fascynacji francuskim kinem nowej fali, książkami odszczepieńców literatury, filozofią, no i oczywiście muzyką, bardzo szeroką gatunkowo. Słuchacze zawsze pozostawali w szoku, spotykając się z takimi wypowiedziami wprost z ust gwiazdy porno, która niejedno przecież tymi ustami robiła. W końcu jednak, utytułowana i spełniona (jeśli można tak powiedzieć) Sasha odeszła z pornobiznesu. I wtedy zrobiła rzecz zaskakującą – założyła zespół. I tutaj również wbrew stereotypom zachowała się nie w zgodzie ze schematami. Jej muzyka bowiem jest całkiem „odpałowa” – to dziwaczny industrial, eksperymentalne electro, czerpiące inspiracje z takim sław muzycznych jak Aphex Twin, KMFDM, dark ambientu czy noise’u. To trochę jakby ścieżka dźwiękowa z horroru. Z całą powagą należy przyznać, że tego jeszcze w pornoświecie nie było. Sasha oprócz wydawania płyt bierze udział w całym szeregu undergroundowych projektów, występując u boku nestorów industrialnej awangardy. Poza tym pozuje do zdjęć – bierze udział w artystycznych sesjach. Jej występ na Unsound będzie debiutem na żywo. Czy powinniśmy czuć się zaszczyceni?