2015.09.03// D. Jędrzejewska
Dla fanów muzyki popularnej, wielkich gwiazd stacji muzycznych i radiowych oraz przepychu i amerykańskiego show – Polska staje się coraz bardziej atrakcyjna koncertowo. Bywały już u nas wielkie gwiazdy, które jeszcze jakiś czas temu wydawały się zbyt odległe, by można było zobaczyć je na żywo. Justin Timberlake, Drake, Beyonce, Rihanna, Jay Z, Katy Perry, Madonna, Lady Gaga, Jennifer Lopez, a nawet Justin Bieber – oni wszyscy odwiedzili już kraj w środku Europy, zapewniając swoim polskim fanom widowiskowe wrażenia i emocje jak z teledysku. Kto jednak z czołówki mainstreamowych gwiazd jeszcze do nas nie zawitał?
Wielka nieobecna Taylor
Największą z nieobecnych z pewnością jest Taylor Swift. Obecnie to właśnie jej nazwisko jest najgorętsze na całym świecie – Swift ma największą popularność, sprzedaje najwięcej płyt, a jej teledyski – ostatnio wyjątkowo spektakularne – biją rekordy oglądalności na YouTube.
Słynna Taylor jest arcyamerykańska – zaczynała od popowego country i przeobraziła się w gwiazdę typowego popu. Wygląda ślicznie, gładko i nienagannie, nie skandalizuje i wiedzie przykładne życie grzecznej celebrytki.
Poza tym wygląda jak modelka, co przekłada się na jej przyjaźń z arcyamerykańską marką bielizny – Victoria’s Secret. Jej muzyka nie wbija w fotel – to raczej przeciętny, rytmiczny pop, który wpada nam w ucho chyba wyłącznie dlatego, że jest nieustannie maglowany w radiu. Swift na razie nie wyraziła chęci przyjazdu do Polski, a jej koncertowy kalendarz zapełniony jest już do końca 2015 roku.
Ze skandalem im do twarzy
Prawdopodobnie w 2016 roku wokalistka trochę odpocznie od koncertowania, albo zajmie się nową, pierwszą po przebojowym „1989”, płytą. Jak na razie z Polską jej nie po drodze.
Pamiętacie wielki szum, który przetoczył się przez Polskę, gdy w 2013 roku miała wystąpić u nas Madonna?
Występ najsłynniejszej popowej skandalistki, a jednocześnie niekwestionowanej królowej muzyki popularnej, wzbudzał spore kontrowersje, szczególnie że… przypadł na dzień Wniebowzięcia Marii Panny. Czy któraś z nowym gwiazd muzyki pop mogłaby wzbudzić u nas takie kontrowersje? Być może byłaby to Miley Cyrus, o której scenicznych wyczynach mówi się od kilku lat z wyjątkowymi emocjami.
Miley rozbiera się, pali marihuanę, tańczy jak w klubie go-go i nic nie robi sobie z tego, że jeszcze niedawno była disneyowską ulubienicą grzecznych dziewczynek – Hanną Montaną. Gdyby wpadła do Polski wiele matek, przynajmniej tych bardziej zorientowanych w popkulturze, nie puściłoby na jej koncert swoich córek. Show Miley to nie tylko bowiem pokazywanie majtek, ale również taniec z wielkimi penisami czy karły na scenie. Moralne wątpliwości mogłaby budzić również Nicki Minaj, która zresztą, na ostatnim rozdaniu MTV Video Music Awards, wdała się w pyskówkę ze żwawą Miley. Nicki również promuje seks na scenie, głównie skupiając się na celebryzacji swoich gigantycznych pośladków.
Upadła dziewica nie dla Polski?
Czy przyjedzie do nas jeszcze kiedyś Britney Spears?
To niewykluczone, ale chyba dopiero jako przebrzmiała, wyeksploatowana gwiazda, tak jak to miało miejsce w przypadku Backstreet Boys.
U szczytu sławy nie było jej do nas spieszno. Dziś jej popularność topnieje, prezencja mija, dobra passa się wyczerpała, a echa skandali już na zawsze zapisały się w jej biografii grubą czcionką. Britney –jeśli do nas zawita – to tylko jako relikt przeszłości, ciekawostka, powiew sentymentu za dawnymi czasami – nie jako hipergwiazda, za którą warto piszczeć przy barierkach.
Z pewnością jednak tłumy przybyłyby na koncert Adele – znalazłyby się wśród nich młode matki, spragnione wrażeń babki czy dziewczyny, które jej muzykę z przyjemnością słuchają do poduszki. Adele póki co koncertować nie zamierza. Zaszyła się w swoim azylu, w życiu rodzinnym i nosa nie śmie z niego wyściubiać. Żadna jaskółka nie zwiastuje więc, że się u nas zjawi. Otrzeć zły z tęsknoty będzie można choćby na koncercie Florence & The Machine, który już w grudniu. To kolejna światowego formatu gwiazda, choć jakby bardziej „nasza”, europejska przecież, bardziej artystyczna niż skandalizująca. A wy? Kogo chętnie byście zobaczyli na polskiej scenie?