2012.10.26// D. Jędrzejewska
Odkąd skończyliśmy kilka lat, wtłaczano nam usilnie do głowy, że szkoła to jedyne możliwe rozwiązanie, by osiągnąć coś w życiu. Kazano się uczyć, ślęczeć nad książkami, wkuwać regułki, które wydawały nam się bezsensowne. Szlabany po wywiadówkach, szlabany za jedynkę z matematyki i nieustanne dręczenie – jeśli nie będziesz się uczył, będziesz nikim! Wagary były grzechem śmiertelnym, a myśl o rzuceniu szkoły nawet nie miała prawa się pojawić w naszych głowach. A tymczasem, jak historia pokazuje, znajdą się na tym świecie niekonwencjonalne przypadki, którym szkoła wcale nie była potrzebna, by stać się głosem i mądrością przewodnią serc i narodów.
Mark Twain
Mark Twain poruszył wyobraźnią czytelników nie na żarty. To on stworzył takie postacie, jak Tomek Sawyer czy Huck Finn, napisał słynna powieść pt. „Książe i żebrak”. Nie rzucił szkoły z buntowniczych przyczyn, a z powodu trudnej sytuacji materialnej. Szkolne mury opuścił w wieku lat 12, po śmierci ojca. Pracował wtedy za chleb i ubranie jako pomocnik drukarza. To starszy brat kupił mu maszynę do pisania. Jak się okazało, nie była potrzebna Twainowi szkoła, by napisać ponadczasowe książki.
Jack London
Jack London ponad edukację cenił sobie przygodę. Szkołę rzucił niebywale wcześnie, bo niedługo po ukończeniu lat dziesięciu. Najmował się w przeróżnych zawodach – przez co jego biografia jest arcyciekawa. Był kłusownikiem, gazeciarzem, trampem, a także marynarzem. Podróżował po całym świecie, silny, mocny, zupełnie inny od stereotypowego pisarzyka – cherlawego i ślęczącego całe dnie w zamkniętym pomieszczeniu. Napisał jedne z najlepszych książek przygodowych w historii, w tym słynnego „Białego kła”.
Cyprian Kamil Norwid
Mimo że pani od polskiego z imponującym uporem starała się wykładać nam na lekcji jego poezję, sama jego sylwetka nie stanowiłaby dla nas dobrego przykładu. Będąc w gimnazjum, rzucał szkołę kilkakrotnie. Wędrując z placówki do placówki, na piątej klasie edukację postanowił zakończyć definitywnie. Później przez jeszcze jakiś czas uczęszczał do szkoły malarskiej. Był jednak przede wszystkim samoukiem – dziwakiem. Nieprzystosowanym do świata i ludzi – jednak arcygenialnym.
Charles Dickens
Poczciwy Dickens, ten od „Opowieści wigilijnej” czy „Olivera Twista” naprawdę był dobrym uczniem. Na szkolną edukację nie pozwoliła mu jednak trudna życiowa sytuacja – gdy miał 12 lat, jego ojca zamknięto w więzieniu za długi. Młody Dickens musiał podjąć się jakiejś pracy – zaczął więc zarabiać niewielkie pieniądze za dwanaście godzin dziennie w fabryce butów. Kiedy ojciec wrócił, Dickens również mógł się cieszyć powrotem do szkoły. Ciężkie doświadczenie z dzieciństwa mocno jednak odcisnęło się na jego twórczości.
George Bernard Shaw
Był zupełnym indywidualistą. Zmieniał szkołę za szkołą, aż w końcu w wieku 14 lat powiedział dość. Wolnego czasu nie zmarnował jednak na robieniu byle czego. Przesiadywał w bibliotekach i jako młody człowiek o ogromnych możliwościach sam kontynuował swoją edukację. No a potem napisał epokowe dzieła.